Wiosną powrócę z Wyraju

Przylecę z pierwszym

Klangorem żurawia tonącego

W pośniegowym błocie

 

Umrzeć jednak najpierw muszę

Niczym najmniejsze z wróbli 

Zmrożone ciemnością zimy 

Musze wszystko stracić 

Zwyczajem klonu szumiącego za oknem

Bez liści bez oddechu naga na wietrze

Kruche blizny na jego korze

Niech będą mi drogowskazem 

 

Nie martw się miły 

Ja zawsze powrócę ptasim 

Rytuałem marca

A jeśli mogę mieć życzenie 

Najbardziej bym chciała

Odrodzić się w piórach lelka 

Który nocą czuwa nad twoim snem

Choć bardziej niż stać na straży 

Pragnie wplątać się w twoje 

Rozrzucone na poduszce włosy

 

I czekać w nich aż zaświta 

I uwić w nich na tę jedną noc gniazdo

I czekać aż mgły zaczną lizać 

Brzuchy leśnych wzgórz 

Prawie jak rozpalony 

Glupim niedopałkiem pożar 

 

Przyjdzie wiosna i ptaki przylecą z Wyraju

Może z nimi doczekamy też do lata 

Do sierpniowych nocy 

I wtedy tylko nam

Łąki zagrają balladę

Na świerszcze i pokrzywy

 

 

Wyraj, Raj, Irij – według wierzeń słowiańskich bajeczna kraina, do której na zimę odlatują ptaki i z której przychodzi wiosna, a także (w folklorze) z której przybywają bociany niosące dzieci. 

Odlatujące do Wyraju i powracające zeń na wiosnę ptaki Słowianie utożsamiali z ludzkimi duszami. Według przekazów ludowych wraz z dymem stosu pogrzebowego dusza ludzka w postaci ornitomorficznej ulatuje do Wyraju, gdzie jednak nie pozostaje wiecznie, powracając za jakiś czas w łono brzemiennej kobiety, przynoszona przez bociana lub lelka, w czym można dopatrywać się śladów wierzeń w reinkarnację.


Reposted from hormeza via paulinashuty